Charta polskiego trudna droga do odrodzenia
Charta polskiego trudna droga do odrodzenia

wróć... Charta polskiego trudna droga do odrodzenia

Chart polski – majestatyczny, smukły, dostojny pies o szlacheckim pochodzeniu. Według źródeł historycznych najstarsza polska rasa, hodowana od średniowiecza, a nazywana chartem polskim od XVI wieku. Nie wszyscy zdają sobie jednak sprawę z tego, że była bliska wyginięcia, a przetrwała tylko dzięki samozaparciu garstki polskich kynologów i … rolników ze Związku Radzieckiego.

W historii kynologii, zwłaszcza polskiej kynologii, nie brakuje absurdów. Historii charta polskiego także towarzyszy wielki absurd. Okazuje się bowiem, że w rekonstrukcji tej rasy w latach 70-tych, przeszkadzały władze Związku Kynologicznego w Polsce, choć do podjęcia prób jej odtworzenia namawiali ich radzieccy towarzysze. Chart polski do II wojny światowej hodowany był głównie przez polską arystokrację. Po wojnie niemal całkowicie wyginął, a powodem takiego stanu rzeczy było niszczenie przez ówczesną władzę wszystkiego co uważane było za szlacheckie. W jednej ze scen z filmu „Pułkownik Kwiatkowski” widzimy bolszewików i polskich komunistów wynoszących z dworku meble po prezydencie Mościckim, które uratował główny bohater komedii. I choć to scena humorystyczna oddaje prawdę. Po II wojnie światowej dewastowano dworki, niszcząc wszystko co symbolizowało udręczenie klasy robotniczej. Niestety wybijano także psy, które przypominały swym wyglądem charty lub ich mieszańce. Pod przykrywką walki z kłusownictwem milicja i koła łowieckie dokonywały prawdziwej eksterminacji głównie na terenie dzisiejszego województwa świętokrzyskiego. Dziś, kiedy w Polsce tak głośno debatuje się o prawach zwierząt, trudno sobie wyobrazić mundurowego, który chodzi od posesji do posesji i strzela do psa, tylko dlatego, że jest podobny do przedstawiciela danej rasy.
              Kiedy w Polsce charty ukrywano niczym partyzantów po lasach, na dość odważny krok zdecydował się docent Maciej Mroczkowski, publikując w magazynie „Przekrój” list, a w nim sensacyjne informacje o tym, że polski chart żyje i ma się całkiem dobrze w Związku Radzieckim, a konkretnie w Rostowie nad Donem. Łyżką dziegciu w tej beczce miodu okazała się informacja o tym, że za chwilę i na tamtych terenach go zabraknie. Noszono się bowiem w latach 70-tych w Związku Radzieckim z zamiarem zmiany prawa łowieckiego. Nowe miało zmusić chłopów dońskich do pozbycia się chartów, których używali głównie do polowań na zające. Docent Mroczkowski apelował zatem do polskich kynologów aby jak najszybciej zabrać z Rostowa ostatnie egzemplarze naszej rodzimej rasy. Został za te apele bardzo ostro skrytykowany przez władze Związku Kynologicznego, ale za to pochwalony przez kynologów radzieckich. Ówczesny prezes ZKwP Edwin Rozłubirski był generałem brygady Ludowego Wojska Polskiego. Jako przykładny towarzysz, dbał o to by kynologia również trzymała linię partyjną, a próba odrodzenia rasy szlacheckiej z nią się kłóciła. Fakt, że z Moskwy nie płynął wówczas głos sprzeciwu w kwestii odradzania charta, świadczy o tym, że Generał i jego towarzysze starali się być „świętsi od Papieża”.
              Gigantyczną pracę w latach 70-tych wykonała grupa miłośników chartów. Na wyróżnienie zasługują cztery osoby: Panie Małgorzata i Izabella Szmurło, lek. wet. Andrzej Szperl i pan Stanisław Czerniakowski. Ten ostatni wybrał się w podziwu godną wyprawę do Rostowa nad Donem, sprowadzając z tych terenów dwie suki: Tajgę i Striełkę a także psa Elbrusa. To właśnie po tych psach urodziły się pierwsze udokumentowane mioty chartów polskich. Do tej pory nie jest do końca jasne jak to się stało, że „nasze” charty znalazły się 1,5 tysiąca kilometrów od polskiej granicy. Wśród kynologów dominują dwie hipotezy. Ta bardziej wiarygodna wskazuje na fakt, że tereny Rostowa należały kiedyś do Ukrainy, a tam zamieszkiwała polska arystokracja, a w każdym razie pielęgnowana była polska tradycja szlachecka, do której należało także polowanie z chartami. Ta hipoteza w latach 70-tych nie mogła być jednak ogłoszona publicznie, bo sprawa przynależności Ukrainy w przeszłości do Rzeczpospolitej była tematem tabu. Powstała więc inna, a mianowicie utrzymywano, że psy te trafiły do Rostowa po powstaniu styczniowym.
Jakkolwiek próbowano tłumaczyć teorię, że radzieccy chłopi mają w posiadaniu polskiego charta, nie zmieniało to faktu że generał Rozłubirski i inni czołowi kynolodzy PRL-u, wyśmiewali próbę rekonstrukcji rasy polskiej z psów rosyjskich, mimo, że uznani radzieccy kynolodzy potwierdzali, że psy z Rostowa są potomkami chartów polskich i posiadają wszystkie cechy, które pozwalają rasę odtworzyć. Wyprawa pana Czerniakowskiego była zatem kamieniem milowym w trudnej drodze charta do odrodzenia.

Kolejny krok również był związany z wyprawą, a raczej wyprawami. Panie Szmurło i pan doktor Szperl nie musieli jechać do Rostowa, ale być może podróżując po kielecczyźnie przez kilka lat pokonali kilka (kilkanaście {sic!}) razy więcej kilometrów. Kto wie czy to nie historia na dobry film? Miłośnicy chartów jeździli od zagrody do zagrody, tak jak dekady wcześniej milicjanci i myśliwi i szukali chartów ale nie po to by je zgładzić a by dać im nowe życie. Wysłuchali przy tym wielu ciekawych historii o tym jak to trzeba było charty ukrywać przed władzą. Wycieczki te przyniosły efekt: odnaleziono psy, które mogłyby posłużyć do rekonstrukcji rasy. Choć hodowcy sami prowadzili księgi hodowlane i krzyżowali charty po to by uzyskać lepsze potomstwo, zwiększyć pogłowie, tak by prace nad odrodzeniem rasy wprowadzić na wyższy poziom, władze Związku nadal nie godziły się na otwarcie dla charta Księgi Wstępnej. Dopiero po dziewięciu latach od apelu docenta Mroczkowskiego, starania miłośników chartów zakończyły się sukcesem. W 1981 roku otwarto Księgi Wstępne i rozpoczęto oficjalnie hodowlę charta polskiego.
Dziś już z chartami się nie poluje a na ich posiadanie niezbędne jest zezwolenie. Reguluje to szczegółowo polskie prawo. Charty mają bowiem silny instynkt łowiecki i mogą samodzielnie polować, zwłaszcza na dzikie ptactwo lub na przykład na drób naszego sąsiada. Większość ludzi trzyma je jako psy do towarzystwa, niekiedy jako psy sportowe. Zarząd Kennel Clubu podejmuje działania, które mają spopularyzować rasy polskie, w tym także charta polskiego. Jeśli zamierzamy nabyć psa tej rasy, warto skontaktować się z biurem KC, aby uzyskać na ten temat więcej informacji. Każdemu kto chciałby zwiększyć swoją wiedzę o charcie polecam książkę autorstwa M. Szmurło i I. Szmurło „Chart polski”. Można z niej czerpać nie tylko informacje o tym skąd pochodzi nasza rodzima odmiana charta, ale także jaką walkę o jej odrodzenie stoczyli polscy kynolodzy. Znajdziecie także dużo cennych wskazówek na temat chowu i hodowli tych pięknych i majestatycznych psów.


(BKJ)