Gdy pies jest kością niezgody
Gdy pies jest kością niezgody

wróć... Gdy pies jest kością niezgody

Pies jest naszym towarzyszem, członkiem rodziny – często to podkreślamy. Zdarzają się w naszym życiu takie sytuacje, kiedy dochodzi do rozstania. Niekiedy nieformalnego związku, innym razem do rozwodu. Nie od dziś wiadomo, że toczą się wtedy „wojny” o dzieci. Bywa i tak, kiedy „kością niezgody” jest pies.

Hodowcy i miłośnicy psów wiedzą doskonale o tym, że polskie prawo w kwestii zwierząt domowych jest niejednoznaczne. W Ustawie o ochronie zwierząt mamy regulację, która wyraźnie wskazuje, że zwierzę jest istotą żyjącą, zdolną do odczuwania cierpienia, nie jest rzeczą.  W kolejnym ustępie tego samego artykułu ustawy, znajduje się odesłanie nas do stosowania przepisów dotyczących rzeczy. 

- Status zwierząt jest zatem w zawieszeniu – mówi Radca Prawny Karolina Kowalska – Jeszcze nie podmiot, już nie rzecz. To sprawia, że w sprawach o wydanie rzeczy (psa) lub o podział majątku wspólnego małżonków, ostateczna decyzja dotycząca tego, komu powierzyć opiekę nad psem będzie trudna do przewidzenia. Sąd w tego typu postępowaniach kieruje się bowiem dobrem zwierzęcia jako istoty żywej.
Sąd przede wszystkich bada, czy uwzględnienie powództwa o wydanie psa nie spowoduje u niego nadmiernego stresu lub dyskomfortu.

fot. niezniknelo.pl

Marek i Ilona nabyli szczenię Owczarka Belgijskiego (fot. ilustracyjna) fot. Pierre Bamin/unsplash.com

Marek i Ilona pięć lat temu kupili Groenendaela (dane zmienione). Po szczenię do hodowli pojechał Marek, choć decyzja była podjęta wspólnie, na umowie sprzedaży widniały jego dane. Metrykę i umowę schował do szuflady – nie były mu już potrzebne, w szufladzie przechowywał także książeczkę zdrowia psa, którą co kilka miesięcy wyjmował, głównie wtedy, kiedy trzeba było pojechać do lekarza weterynarii. Numeru chip nie zarejestrował. Psem opiekowali się wspólnie. Nie mieli dzieci, zwierzęciu oboje poświęcali dużo czasu. Trzy lata po zakupie psa ich małżeństwo zaczęło się rozpadać. W tym roku jasne stało się, że nie da się go uratować. Ilona podczas nieobecności męża przeniosła umowę sprzedaży i metrykę psa w inne miejsce, udało jej się zabezpieczyć również książeczkę zdrowia. Mieszkali w dużym domu razem z jej rodzicami, dlatego w pewnym momencie Marek został zmuszony do wyprowadzki. Pies przebywał w pokoju jego teściów. Zabrał tylko rzeczy osobiste. No właśnie, rzeczy. Psa nie zabrał, nie było takiej możliwości.

Rodzic sprawujący opiekę nad dziećmi będzie miał większe szanse na zatrzymanie psa fot. Robert Eklund/unsplash.com


- Sąd może wziąć pod uwagę to, kto formalnie nabył zwierzę – wyjaśnia Karolina Kowalska – Jednak duże znaczenie będzie miało także to, gdzie pies przebywa obecnie. Takie sprawy trwają długo, rok, niekiedy nawet dwa lata w pierwszej  instancji, a w dwóch instancjach nawet do czterech lat. Sąd będzie brał pod uwagę dobro psa.

Marek próbował interweniować, zgłaszając sprawę policji. Jak zaznacza Karolina Kowalska (na zdjęciu obok) takie kroki można podjąć, ale nie zawsze przyniosą oczekiwany efekt:       - Jeśli pies przedstawia większą wartość, policja takiego zgłoszenia nie powinna zlekceważyć, właściciel kundelka będzie miał jednak problem. Pies przedstawia dla niego wielką wartość emocjonalną, ale w świetle prawa nie jest to wartość majątkowa, a tym samym organy ścigania mogą uznać, iż postępowanie należy umorzyć z uwagi na niską społeczną szkodliwość czynu, czy też brak znamion czynu zabronionego, jakim jest kradzież. 
Marek mógł żałować tego, że zaniedbał sprawy formalne po zakupie psa. Żona miała dostęp do umowy sprzedaży, a tym samym do danych kontaktowych hodowli. Zadzwoniła do hodowczyni, wyjaśniła jaką ma sytuację rodzinną, opowiedziała o tym, że mąż będzie chciał odebrać jej psa.
I chociaż Marek poprzez numer chip, który ustalił u weterynarza, skontaktował się z klubem, to jednak hodowca nie potwierdził, że to Marek był nabywcą psa. A wystarczyło po zakupie wyrobić w klubie rodowód i zarejestrować numer chip na swoje dane – wówczas klub mógłby wystawić duplikat rodowodu lub zaświadczenie o tym, że to Marek jest właścicielem psa. Policja dalej prowadzi postępowanie, ponieważ pies był kupiony w 2017 roku za kwotę 2100 złotych. 

Sąd, przy podziale majątku, może wziąć pod uwagę to, że jeden z byłych partnerów prowadzi hodowlę fot. Julia Coimbra/unsplash.com

- Kiedy czujemy, że może dojść do rozstania lub rozwodu, a przy tym możemy stracić psa, powinniśmy zrobić wszystko, aby nasz małżonek lub partner nie mógł go zabrać – doradza Karolina Kowalska – Sąd będzie brał pod uwagę także inne okoliczności. Jeśli w rodzinie są dzieci, na pewno uwzględni fakt, że uczą się one odpowiedzialności podczas opieki nad zwierzęciem, a pies jest z nimi emocjonalnie związany. Pies powinien wówczas trafić do tej strony, z którą mieszkają dzieci..

Jeżeli jedna ze stron prowadzi hodowlę psów rasowych, to po rozstaniu również będzie miała większe szanse na zatrzymanie psów, ponieważ sąd powinien potraktować te zwierzęta jako majątek niezbędny do prowadzenia działalności, w tym przypadku związanej z działami specjalnymi produkcji rolnej.
Radca prawny Karolina Kowalska, która prowadziła podobną sprawę doradza właścicielom zwierząt,  aby zadbali również o to, aby  w umowach, na podstawie których nabywają zwierzęta znalazły się postanowienia dotyczące tego,  kto jest  ich właścicielem, a także kto będzie sprawował opiekę nad nimi teraz i po rozstaniu.  Jeżeli mimo wszystko dojdzie do konfliktu, warto w pierwszej kolejności podjąć rozmowy z drugą stroną i spróbować porozumieć się polubownie. Gdy ostatecznie wiadomym jest, że nie da się ugodowo osiągnąć pożądanego rezultatu, trzeba zadbać o zabezpieczenie dokumentów dotyczących psa (potwierdzających, kto jest jego właścicielem), a także samego zwierzaka. 

(BKJ)