Hybrydy czyli niebezpieczna moda na kundla
Hybrydy czyli niebezpieczna moda na kundla

wróć... Hybrydy czyli niebezpieczna moda na kundla

Coraz głośniej mówi się w Polsce o modzie na psy hybrydowe. Pseudohodowcy zacierają ręce, ponieważ nie od dziś wiadomo, że skoro się mówi, to nie ma znaczenia czy dobrze czy źle, ważne, żeby nazwy nikt nie przekręcił. Mimo niepotrzebnego rozgłosu, Magazyn Łączy Nas Pies także poruszy temat hybryd, choćby po to by zadać kłam wielu mitom często powtarzanym i nie do końca obalonym.

Najgłośniej zrobiło się o modzie na tzw. psy designerskie po tym jak Anna i Robert Lewandowscy pochwalili się w Internecie swoim pupilem, mieszańcem Cavaliera King Charles Spaniela i Pudla. Ten miks nosi swoją nazwę, ale nie będziemy mu tu robić reklamy. Polscy miłośnicy psów zostali podzieleni. Ci, znający choćby podstawy kynologii, krytykowali słynną sportową parę, ci, którzy „kochają wszystkie pieski” byli szczeniakiem oczarowani.

Psy hybrydowe to nic innego jak znak czasu. W dzisiejszym świecie łamie się wiele ustalonych zasad i konwenansów. W wielu przypadkach nie niesie to ze sobą niczego dobrego. Tak jest także w przypadku „psów designerskich”. Wiele z nich będzie chorych, obciążonych genetycznie dużo bardziej niż psy rasowe. Wiele będzie miało problemy behawioralne. Pamiętajmy, że geny odpowiadają nie tylko za wygląd i zdrowie, ale też za charakter i usposobienie psa.

Wilczak Czechosłowacki nie jest hybrydą. Rasa to efekt długiego programu hodowlanego fot. Wikimedia Commons

Gdyby dziś ktoś wpadł na pomysł utworzenia nowej rasy poprzez krzyżowanie np. Owczarków Kaukaskich, Środkowoazjatyckich, Bernardynów i Mastiffów to zanim wyhodowałby nową rasę (a zajęłoby mu to zapewne ok. czterdziestu lat) po drodze przyczyniłby się do przyjścia na świat wielu psów z bardzo zwichrowaną psychiką, a one musiałyby być obserwowane, selekcjonowane i poprzez odpowiedni program hodowlany, być może, udałoby się stworzyć nową rasę, którą charakteryzowałby zarówno wygląd inny niż u znanych do tej pory ras, ale także odpowiednio zrównoważony charakter. Szczenię uzyskane w tym procesie musi powielać na następne pokolenia te same cechy i wygląd zgodne z ustalonym wzorcem. To jednak zajmuje dekady. A po drodze są psy, które z hodowli wypadają i im także trzeba znaleźć dom i odpowiednich właścicieli, gotowych na zajęcie się psem, którego stać na wszystko. Psy, które rodzą się podczas długoletniego procesu tworzenia nowej rasy są kundlami. Nie można ich sprzedać (w świetle zapisów polskiego prawa).


Choć najwięcej „designerskich ras” pochodzi z krzyżowań ras mniejszych niż Kaukazy czy Ałabaje (inna nazwa Owczarka Środkowoazjatyckiego) to jednak pod względem ich statusu niczym się nie różnią od kundli powstających przy okazji tworzenia nowej rasy. Kundel nie jest oczywiście psem gorszym od rasowego. Każdy pies zasługuje na dom, opiekuna, który będzie wiedział jak o niego zadbać. Innego opiekuna potrzebuje Maltańczyk, a innego Bulterier. Jeszcze innego będzie potrzebował mieszaniec Bernardyna i Mastiffa Tybetańskiego. I o ile opiekun Maltańczyka czy Bulteriera wie co może go spotkać przez najbliższe kilkanaście lat, o tyle właściciel mieszańca dwóch ras musi być gotowy na wszystko. Inną bowiem sprawą jest posiadanie psa, który od pokoleń jest mieszańcem, a jego przodkowie krzyżowali się ze sobą przez przypadek. Jeszcze inną sprawą i ogromnym wyzwaniem jest posiadanie psa, który jest krzyżówką dwóch ras, a każda z nich ma określone cechy charakteru i jest podatna na różne choroby. Wzięcie na siebie odpowiedzialności za opiekę nad takim psem to wyzwanie. Nikt nie powinien czerpać korzyści finansowej ze sprzedawania psów będących mieszanką, która może okazać się wybuchowa.

Tworzenie rasy nie polega na kojarzeniu dwóch oddzielnych ras i sprzedaży po nich potomstwa. Rasę tworzymy kiedy uzyskujemy efekt powtarzalności cech i wzorca opracowanego w trakcie programu hodowlanego, który trwa dziesięciolecia. Reszta to nieodpowiedzialność dla szybkiego zysku.

Na wielu forach dyskusyjnych można przeczytać wpisy obrońców psich hybryd, którzy jako argument wysuwają absurdalne teorie o tym, jakoby np. Wilczak Czechosłowacki był hybrydą. Lepiej byłoby gdyby nigdy nie spotkali hybrydy psa i wilka, bo mogłoby się to dla nich skończyć tragicznie. Wilczak faktycznie powstał od krzyżowania owczarków i wilków, ale twórcy tej rasy poświęcili jej wiele lat swojego życia i nie sprzedawali nikomu hybryd. O rasie zaczęli mówić dopiero wówczas gdy pogłowie Wilczaków było już wyrównane: w typie, charakterze i pod względem zdrowotnym. Zupełnie inaczej zachowują się „hodowcy ras”, które nazywa się „designerskimi”, sprzedają oni szczenięta, których rodzice są przedstawicielami dwóch odrębnych ras, a oni sami nie mają zamiaru prowadzić jakiejkolwiek selekcji, nie mówiąc już o poważnym programie hodowlanym. Dlatego też „rasy designerskie” nigdy nie będą rasami bez cudzysłowu. Pozostaną po prostu mieszankami.

Na początku tego artykułu wspomnieliśmy o tej części społeczności miłośników psów, która nie widzi w celebryckich ruchach dotyczących zakupu kundli niczego niewłaściwego, bo „kochają oni wszystkie pieski”. I o ile zgodzić się należy ze stwierdzeniem, że każdy pies zasługuje na miłość człowieka i odpowiednią opiekę, o tyle nie można godzić się na to by wszystkie psy były rozmnażane. Głoszenie publicznie teorii o tym, że lepiej jest adoptować niż kupować bez próby naprawy problemu bezdomności w samym jego zarodku, doprowadziło do tego, że w Polsce schroniska są przepełnione. I za te przepełnione schroniska nie odpowiadają hodowcy psów rasowych, ponieważ psy rasowe stanowią w nich mniejszość. Za ten stan rzeczy odpowiadają te osoby, które kierując się zasadą, że każdego psa trzeba kochać i lepiej adoptować niż kupić, dopuszczają do rozmnażania psów nierasowych. Niektórzy dlatego, że wyznają zasadę, którą w Polsce wciąż trudno obalić, a mianowicie taką, że każda suka musi choć raz mieć szczenięta. Inni dlatego, że nie chcą „kaleczyć” psa poprzez sterylizację. A jeśli przydarzy się niechciany miot…? No, przecież wiadomo, że lepiej adoptować niż kupować, więc na pewno ktoś chętny na szczeniaczka za darmo się znajdzie.
A co do tego mają hybrydy? - ktoś zapyta. Ano to, że podobnie jak większość psów w naszych schroniskach są kundlami, a także to, że każdy kto decyduje się na takiego psa jest oporny na argumenty kynologów i istnieje duże ryzyko, że będzie oporny także na argumenty o konieczności sterylizacji czy podatny na mit o tym, że każda suka musi urodzić choć raz. Być może nadejdą kiedyś takie czasy, że równie modne jak nawoływanie do adopcji, stanie się nakłanianie do sterylizacji tych psów, które do hodowli się nie nadają.

(Redakcja)

fot. u góry strony: pixabay