Warunki były fatalne, musieliśmy tego szczeniaka uratować dlatego go kupiliśmy
Warunki były fatalne, musieliśmy tego szczeniaka uratować dlatego go kupiliśmy

wróć... Warunki były fatalne, musieliśmy tego szczeniaka uratować dlatego go kupiliśmy

„Wszędzie były odchody, płakać mi się chciało, psy leżały we własnym moczu i kale, weszliśmy do domu, a ta kobieta podała nam szczeniaka, który wyglądał trochę lepiej, ale łapki miał żółte, a wokół pazurków mocno czerwone, więc też musiał leżeć tam w tym pudle. Nawet nie pytałam o żaden rodowód, metrykę czy umowę. Dałam tej babie tysiąc złotych i uciekłam. Musiałam go uratować” – pisze do klubu hodowców pani Renata. Czy rzeczywiście zrobiła coś dobrego dla psów?

Pseudohodowle to problem nie tylko polski. Są wszędzie, na całym świecie. Walczy się z nimi trudno, a ze względu na niskie w porównaniu do innych części świata koszty utrzymania i obecność we wspólnocie europejskiej, polskie pseudohodowle to problem szczególnie szeroki i trudniejszy do rozwiązania niż gdziekolwiek na świecie. Można jednak sobie z nim poradzić. Pierwszym krokiem powinna być zmiana przepisów, ale o tym napiszemy później. Kolejnym powinno być uświadamianie społeczeństwa. Niestety nadal wiele osób, podobnie jak pani Renata (nazwisko do wiadomości redakcji) nadal żyje w przeświadczeniu, że kupno psa z pseudohodowli jest jego ratowaniem. Prawda jest dużo bardziej bolesna. Kupno psa z takiego miejsca to udział w przestępstwie i wspieranie pseudohodowców. Miejsce, z którego pani Renata kupowała psa – gospodarstwo w województwie kujawsko – pomorskim to posesja gdzie wielokrotnie dochodziło do łamania ustawy o Ochronie Zwierząt. Nie tylko pod względem warunków bytowania psów, ale także nielegalnej ich sprzedaży.

Ustawa o Ochronie Zwierząt Art 10a (…)
3)
(...)
2. Zabrania się rozmnażania psów i kotów w celach handlowych.
(…)
6. Zakaz, o którym mowa w ust. 2, nie dotyczy hodowli zwierząt zarejestrowanych w ogólnokrajowych organizacjach społecznych, których statutowym celem jest działalność związana z hodowlą rasowych psów i kotów. (…)

Sprzedaż psa bez wymaganych dokumentów, pochodzących z klubu hodowców, jest zatem sprzeczna z zapisami ustawy. A pseudohodowcy często właśnie robią wszystko, żeby nabywca wyszedł od nich jak najszybciej, najlepiej nie pytając o nic, w tym o dokumenty. Ważne, żeby zostawił pieniądze. Umowa? „Do tysiąca złotych nie płaci się podatku za umowę to nie trzeba jej pisać” – usłyszała pani Klaudia z wojewódzka mazowieckiego, która po swoją wymarzoną Chihuahuę jechała aż do Wielkopolski. „Wiem, ze gdybym wcześniej sprawdziła czy ta hodowla jest zarejestrowana u Was, to nigdy bym zdomu nie wyjechała” (pisownia oryginalna). No, ale skoro już jechała kilkaset kilometrów w jedną stronę i zobaczyła „zabidzonego” szczeniaka to nie było sensu wracać z niczym do domu. Zapłaciła 900 złotych i pojechała. Już w samochodzie postanowiła, że napisze do klubu skargę na hodowcę. Dopiero wtedy przyszło opamiętanie. Przecież zna tylko jej adres, nie wie jak ta osoba się nazywa, nie ma żadnego dokumentu, metryki ani rodowodu. Zorientowała się, że została oszukana.
Niestety wiele osób kupuje psy pod wpływem impulsu. Kiedy już są na miejscu nie myślą racjonalnie. Problem w tym, że zanim pojadą do rzekomej hodowli także nie myślą racjonalnie.
„Byłem przekonany że skoro ten facet wstawił ogłoszenie (…) to jest to chodowla legalna i nie pytałem o rodowody bo on mówił że stowarzyszenie mi je wystawi jak się do nich zgłoszę z psem. Pies ma czip i to wystarczy” (pisownia oryginalna) – to wiadomość od pana Łukasza, który wybrał się w okolice Łasku, aby kupić Owczarka Niemieckiego - „Chodowla była w porzadku. Czysto psy dostawały i sucha karme i mokrą. Pan miał wiedzę na ten temat i wogule” – pan Łukasz nie mógł uwierzyć, że hodowla, w której warunki są bez zarzutu także może być pseudohodowlą.

Płacenie pseudohodowcom prowadzi do rozwoju tych patologicznych miejsc. Tu interwencja OTOZ Animals w woj. pomorskim. Ok. 150 psów w fatalnych warunkach i 250 zwłok psów na posesji. fot. OTOZ Animals

Kupienie psa od pseudohodowcy oznacza, że faktycznie temu konkretnemu psu poprawimy warunki życia, ale sprawi, że kolejne suki będą cierpieć, a z nimi kolejne szczeniaki i kolejne samce, używane do kryć. Pseudohodowca, który otrzymuje pieniądze za szczenię, uważa to za swój sukces i stanowi to dla niego motywację do rozwijania morderczej dla psów działalności. Jedynym wyjściem z takiej sytuacji jest opuszczenie posesji i zgłoszenie sprawy do organizacji prozwierzęcych, PIW-u i klubu, na który rzekomy hodowca się powoływał. „Wyszliśmy, powiedziałam temu mężczyźnie, że jeśli nie chce problemów to ma mi dac tego psa za darmo, bo on wymaga leczenia. Pan odmówił, więc wyszłam i zaczęłam dzwonić gdzie się da. Oczywiście, gdyby oddał mi szczeniaka też bym to zgłosiła, ale swoim zachowaniem jeszcze mnie nakręcił do działania” – pisze pani Joanna z Konina. I tak właśnie należy się zachowywać kiedy zorientujemy się, że mamy kontakt z pseudohodowcą. Zostawienie mu pieniędzy nie jest dobrym pomysłem.

Niestety nad hodowlami psów rasowych nie ma takiej kontroli jakiej życzyłby sobie pan Łukasz i wszyscy inni oszukani nabywcy. Ba, takiej kontroli nie ma przede wszystkim nad klubami zrzeszającymi tych legalnie działających hodowców, co powoduje z kolei, że nawet ci, którzy mają dokumenty do swoich psów i działają zgodnie z ustawą, wprowadzają do obrotu psy nierasowe lub z wadami. Apele o zmiany prawne nie przynoszą skutków. Nawet słynna „Piątka dla Zwierząt” nie proponowała w kwestii psów rasowych nic co mogłoby rzeczywiście zostać wprowadzone w życie, bo zawierała zapis niezgodny z prawem antymonopolowym. Szkoda, że racjonalne propozycje, które dawałyby możliwość działania samorządom hodowlanym (jednemu kynologicznemu, drugiemu felinologicznemu) nie zyskują przychylności polityków. Wprowadzenie takich zapisów i utworzenie jednej centralnej bazy chipów połączonej z internetowymi serwisami sprzedażowymi byłoby skutecznym narzędziem w walce z pseudohodowlami. Obecnie niestety nawet organizacje prozwierzęce i Państwowa Inspekcja Weterynaryjna często mają związane ręce. Jeżeli ogłoszenie o sprzedaży szczeniąt w Internecie może opublikować każdy, a największy serwis sprzedażowy nie wprowadza skutecznych zapór, a jedynie nakazuje przepisywać ogólnodostępne numery REGON i pełne nazwy stowarzyszeń, to pseudohodowcy działają bez przeszkód.

Podczas wrześniowego Kongresu Praw Zwierząt w Senacie RP, w kuluarowych dyskusjach na senackim korytarzu, słychać było pomysły o wprowadzeniu zakazu sprzedaży psów w Internecie. Według omawianego projektu, taką sprzedaż mogłyby prowadzić jedynie kluby hodowców. Psy do adopcji mogłyby być wystawiane tylko na stronach zarejestrowanych schronisk lub fundacji. Może to będzie jedyna droga do ograniczenia (bo całkowite zablokowanie jest niemal niemożliwe) działalności osób, które z rozmnażania i cierpienia psów uczyniły sobie niezły biznes.

(Redakcja)

fot. u góry strony: Flickr