Dzień Psa – czego życzyłyby sobie nasze psy?
Dzień Psa – czego życzyłyby sobie nasze psy?

wróć... Dzień Psa – czego życzyłyby sobie nasze psy?

 

1 lipca to w Polsce Dzień Psa. Ustanowiono go w 2007 roku, w 10. rocznicę uchwalenia Ustawy o Ochronie Zwierząt. Czy ten (znowelizowany w 2011 roku) akt prawny chroni należycie zwierzęta, zwłaszcza psy?

Na temat poprawy życia zwierząt wiele się w Polsce mówi, ale niewiele się w tej sprawie robi. Na pewno należy docenić zwiększenie kar za znęcanie się nad nimi. To dobry krok w kierunku ograniczenia, a w przyszłości (oby!) zupełnego wyeliminowania okrucieństwa wobec zwierząt. Krok naprzód to ustawa, która tworzy tzw. emerytury dla psów i koni służbowych.
Cały czas jednak, zwłaszcza my, miłośnicy psów, widzimy jak wiele jest do zrobienia.

Liczba bezdomnych psów i wydawanych na nie pieniędzy publicznych rośnie, a realizacja projektu wprowadzenia obowiązkowego chipowania i jednej wspólnej bazy danych jest teraz bardzo odległa. Najnowsza propozycja zmian w Ustawie o Ochronie Zwierząt zawiera w tym zakresie bardzo dużo błędów. A przypomnijmy, że błędy w projektach i brak konsultacji z zainteresowanymi środowiskami doprowadziły do zamrożenia poprzednich prób nowelizacji.

Zarówno prężnie działające kluby kynologiczne jak i felinologiczne już od dawna apelują o tworzenie samorządów hodowlanych. To właśnie miłośnicy kotów zapoczątkowali działania w tej sprawie. Nie ma jednak szans na ich powodzenie bez zgody w parlamencie.

Dlaczego ich wprowadzenie jest tak istotne? Przede wszystkim dlatego, że w Polsce problem pseudohodowli jest bardzo widoczny. Wiele klubów kynologicznych i felinologicznych nie tylko nie umie sobie z nim poradzić, ale wręcz dopuszcza do pseudopraktyk, wydając rodowody dla zwierząt niespełniających wymagań wzorca rasy, bardzo często z błędami i dużym bałaganem w księgach rodowodowych.

 

Polscy politycy próbowali tę sytuację zmienić w sposób z góry skazany na porażkę, czyli przez wprowadzenie monopolu. Jaki jest efekt? W prawie nie zmieniło się nic, a sytuacja zwierząt jest jeszcze gorsza. W Polsce liczba stowarzyszeń wydających dokumentację dla zwierząt towarzyszących (w większości niezarejestrowanych w KRS) przekroczyła już dwa tysiące. W tym bałaganie nie odnajdują się już nie tylko hodowcy, ale także, a może przede wszystkim, nabywcy psów rasowych. Wiele z tych osób nie ma pojęcia, że niektóre z tych „klubów” istnieją tylko na papierze, a papier, który otrzymują z psem nie ma żadnej wartości.

Kolejnym problemem jest nadal czarny rynek czyli sprzedaż psów bez dokumentów. Sama zmiana w zakresie wprowadzenia samorządów hodowlanych i licencjonowania klubów nie wystarczy. Ale już na przykład kontrolowanie portali internetowych i połączenie ich z bazą chipów da możliwość nadzoru nad rozmnażaniem psów i wyeliminuje tych, którzy sprzedają szczenięta bez dokumentacji.

 Czego życzyłyby sobie polskie psy?

Podejrzewam, że przede wszystkim tego by mieć Ustawę o Ochronie Zwierząt z prawdziwego zdarzenia. Taką ustawę, która dałaby instrumenty policji do znalezienia nieodpowiedzialnego właściciela, który przywiązał psa do drzewa lub wyrzucił z samochodu albo zakopał zakatowanego siekierą. Taką ustawę, która nie pozwoliłaby na działalność „rozmnażaczy”, na otwieranie kolejnych „fabryk psów”. Taką ustawę, która sprawi, że znikną hasła „Nie kupuj – adoptuj!” bo obowiązkowe chipowanie i kary za nieprzemyślane rozmnażanie sprawią, że schroniska zaczną pustoszeć.
Myślę, że polskie psy chciałyby się czuć ważniejsze od tych, którzy liczą na to, że będzie jak najwięcej psów bezdomnych. Oni na to liczą bo liczyć chcą pieniądze. A my, prawdziwi miłośnicy psów, chcielibyśmy nie liczyć kolejnych psów bez domu i kolejnych kwot z naszych podatków, wydawanych na utrzymanie schronisk, w których psi żywot jest po prostu bardzo, bardzo kiepski. Zamiast więc w kółko powtarzać hasła o konieczności zmiany psiego losu przez adopcję, zacznijmy głośno mówić o tym, że psi los można zmienić przez dobrą ustawę, obowiązek chipowania, samorządy hodowlane i kontrolowanie rozmnażania psów.

(BKJ)